KREATURA
O kurwa, ale
przeżyłem przed sekundą horror. Autentycznie otarłem się o śmierć i tylko moja
odwaga, zdrowy rozsądek i zimna kalkulacja sprawiły, że wciąż jestem wśród
żywych.
Mianowicie-
do mojego mieszkania wleciał szerszeń. KURWA SZERSZEŃ !! A przynajmniej tak
myślę. Nie jestem entomologiem ale skurwiel był ze 100 razy większy niż osa, latał
z prędkością F16 a gdy obijał się o ściany zostawiał wyrwy w tynku. BRRRRR
.
Jako ,że
jestem mężczyzną ,w podskokach i z altowym piskiem od razu spierdoliłem do
drugiego pokoju, drzwi zaryglowałem komodą, komodę szafą, szafę szezlongiem a
przed wejściem rozpaliłem ognisko. Ponoć na wilki to działa, więc pewnie na
szerszenie też. Szczerze- już rozważałem ile dni zdołam przeżyć w tym
pomieszczeniu bez wody i prowiantu nim cham zdechnie śmiercią naturalną ,ale
zdałem sobie sprawę, iż za chuj nie wiem ile takie bydlaki żyją…
Wybadałbym
tę kwestię w Google ,tyle że laptopa zostawiłem w drugim pokoju z tą fruwającą bestią…
To dodało mi szczypty motywacji by (być może) przełamać się i tam wejść. Potem
pomyślałem, że z laptopem w garści mógłbym pooglądać Netflixa albo pornosy ,co
na pewno umiliłoby mi moje wieloletnie bunkrowanie się. To z kolei wzbudziło we mnie wiarę w siebie. A gdy
przypomniałem sobie ,że w lodówce mam jeszcze 2 schłodzone piwa- sprawa była
już przesądzona!!
Wiedziałem
,że zaraz wjadę w tą bzyczącą, bezczelną szumowinę na pełnej kurwie jak oddział
S.W.A.T. w narkotykowy kartel. Wiedziałem ,że w tej batalii nie będzie żadnych
jeńców. Typowa walka na śmierć i życie. Mordobicie póki któryś z nas wyzionie
ducha.
Jak
pomyślałem- tak zrobiłem.
Nie będę
szczegółowo opisywał przebiegu tej zaciętej bitwy, gdyż większość z was
,spedalonych czytelników, mogłaby zwymiotować od drastyczności Dantejskich
scen. Zdradzę tylko tyle , że moja D. nie ma już antyperspirantu, a całe
mieszkanie do teraz wali zapachem Rexony for women, przez co trochę ciężko się
oddycha. Klapek ,którym dźgałem bydlaka wielokrotnie, od razu wyrzuciłem do
Wisły a ubrania, które miałem na sobie czym prędzej spaliłem.
Ważne ,że ja
żyję a ten kurwiszon zdechł. Przynajmniej taką mam nadzieję (bo nie chcę
krwawego odwetu ze strony roju gangsterskich szerszeni…)
I najgorsze
jest to ,że ludzie postrzegają ten incydent jako anegdotę, podczas gdy ja już całkiem
na poważnie rozważałem ucieczkę do innego kraju. Gdy to piszę moje serce bije
jak dzwon, ręce mi się trzęsą a dwudziesty kiep zwisa z mojej przegryzionej wargi…
Muszę się
pozbierać. Boże uchowaj białasa od złego… NARA MORDY YOOOO.
Komentarze
Prześlij komentarz