FUCK DA WORK… i mean world

           Dziś napiszę coś o pracy. Na przykład to, że jebać pracę hehe. Ale nawet pracując lepiej być pozytywnie nastawionym i kreatywnym sukinkotem, wiec napiszę Wam (siedząc w pracy) co ostatnio rozkminiłem.

          Na obecną chwilę jestem portierem, i moje obowiązki są przeróżne- od przetykania kibla ,przez odnoszenie/ przynoszenie bagaży gościom, aż po pisanie na wyjebce felietonów zaszyty w kanciapie. Naprawdę- robiłem tutaj takie rzeczy ,że zawsze myślałem , iż nigdy bym się do nich nie posunął. I nie chodzi mi o posuwanie dziwki czy wkładanie jej w srom cukinii. To gówno jest już dawno za mną.

          Chodzi mi bardziej o naprawianie rzeczy. Bo wiecie- większość życia byłem ekspertem od spierdalania wszystkiego jak leci, czyli np. komputera ,adaptera lub poczucia własnej wartości. A tu nagle trzeba wymienić uszczelkę w zlewie, żarówkę w żyrandolu ,zdawkowe uprzejmości z przełożonymi lub przybić gwoździa. WOW!! Najpierw mnie to wkurwiało ,ale teraz traktuję swoją pracę jak grę komputerową. GTA Hotel Apartments. Codziennie nowa misja ,której trzeba podołać. WyKONać.

           I nigdy nie wiesz co KONkretnie to będzie. Może zepsuje się ekspres do kawy w pokoju 4.11 i trzeba skoczyć z nim do serwisu. Może przećpana dziwka zemdleje i  trzeba ją wynieść za fraki z pokoju 0.13? A może trafi się jakiś mały pożar, który sam wywołam?

            W mojej pracy robię po dwa dni. 2 dni pracy -2 dni wolne. I Bogu dzięki ,że moim zmiennikiem jest Piotrek, choć chyba woli gdy mówi się do niego per Piotr, bo wszystkie sprzątaczki ,laski z recepcji i z biura mówią o nim z powagą ,równą tej ,która wiecznie maluje się na jego twarzy. Chciałbym powiedzieć ,iż mówią o nim z estymą ,ale to niewłaściwe słowo…

            Z Piotrem jesteśmy całkowitymi przeciwieństwami. Jing i Jang. Nawet w pracy się mijamy a grafik ustalamy korespondencyjnie. Ale mój bardziej doświadczony kolega ma wyraźną zajawkę na tę robotę. On uwielbia te wszystkie akcje gdy coś się spierdoli na obiekcie. Np. jestem  w pracy o 9:00 a gość dzwoni do mnie z zapytaniem czy naprawili bojler. Ja sobie myślę- Jaki kurwa bojler? A potem pyta czy śmieci wywieźli. I czy słońce pada czy może zacina deszczem. I potrafi tak chyba przez 20 minut. Dla mnie spoko, mogę z  nim gadać godzinami bo i tak w tej pracy marnuję tylko czas…  Kurde, mój koleżka ewidentnie żyje i oddycha tym gównem i to jest dobre!

           Powiem Wam w sekrecie, że czasem jak coś się zepsuje w którymś pokoju,ja  z premedytacją zostawiam to na jutro dla Piotra. Bo wiem ,że przyjdzie o 6:00 do roboty, a tam będzie czekała na niego w kanciapie, przyklejona karteczka z napisem ,dajmy na to- WADLIWA UKRAINKA POD POKOJEM 6.9. I faktycznie gdyby któraś pokojowa (a większość to Ukrainki) zasłabła na schodach, sturlała się po nich z czwartego piętra i rozwaliła głowę blokując przy tym drzwi do tegoż pokoju najprawdopodobniej zostawił bym to dla Piotra. Huj z tym ,że goście nie mogą się wydostać. Jebać ,że mózg jej wypływa na posadzkę (o shit, ona ma mózg?!).

            Jestem dobrym kolegą i nawet nie kiwnął bym palcem. Dla Piotra. Dla zasady skurwysyny. Lecę. Pozdro Pieter!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

recenzja

B-DAY