Stefan- weź przestań

(wszystkie osoby i zdarzenia zamieszczone w tym felietonie są typowo fikcyjne. zbieżność imion i nazwisk jest totalnie przypadkowa.)

    Witam moi mili. Jako ,że dziś czeka mnie radosna wyprawa do Zarządu Budynków Komunalnych spowodowana pewnymi nieścisłościami wymagającymi natychmiastowej odezwy , poruszę bardzo ważki ,a zarazem nadzwyczaj popularny w dzisiejszych czasach temat ,jakim jest –SOMSIAD.
    
      Osobiście średnio bawi mnie dzisiejszy zalew memów o tzw. „nosaczach”. Nie lubię określenia „Polaki-Cebulaki”. Jako światowy człowiek ,który zwiedził Europe i glob oglądając National Geographic ,nie mówię z wywyższeniem o naszych rodakach „polaczki”. Cóż- trąci to stereotypami, a stereotypy (zwłaszcza na temat narodu) mają to do siebie , że zazwyczaj trafiają w samo sedno. Jako naród mamy szereg zalet i wad od których możemy odpędzać się rękami i nogami – ale są one tak głęboko zakorzenione ,że jest prawie pewne ,iż uciec od nich nie zdołamy.

       Więc tak –ogólna beczka z sąsiada to dzisiaj standard. Nie ważne kim jesteś- artystą ,kasjerem w Żabce ,oboma na raz czy prezesem świetnie prosperującej firmy. Nie ważne ile drzew zasadzisz, ilu synów spłodzisz, ile kaw wypijesz w hipsterskiej kawiarence na rogu – do pełni szczęścia potrzebny jest Ci wkurwiający sąsiad!

     Na sąsiada możesz liczyć ZAWSZE! Bóg nie wysłuchał Twoich modlitw? Ale możesz być pewny ,iż sąsiad skrzętnie je podsłuchał. Nikt nie odwiedza Cię w Twoim przybytku? Sąsiad zadba aby regularnie odwiedzali Cię umundurowani panowie. Trapi Cię jakiś problem ,zagwozdka? Twój kompan zza ściany chętnie posłuży radą… no dobra –to akurat była ironia.

    Wydaje mi się ,iż kiedyś nie wyglądało to tak drastycznie. Bo niby skąd te wszystkie mity o pożyczaniu szklanki cukru? Czy to tylko fikcja? Zmyślone podanie przekazywane ustnie od pokoleń ? Nie sądzę.

    Jako dziecko- jeszcze gdy mieszkałem na Podgórzu, moi rodzice nie wahali się (w nagłym wypadku) zostawić mnie pod opieką sąsiadki z naprzeciwka. I w sumie lubiłem te momenty. Była to wiekowa, cierpliwa i wyrozumiała kobiecina, która starała się rozmawiać ze mną na przeróżne tematy jak z równorzędnym interlokutorem. Naprawdę piękna osoba. Teraz nie żyje od jakichś 20 lat ,więc pewnie  zbrzydła…
    
     Na Kąciku , już gdy byłem dorosły ,czasem zaglądali do mnie sąsiedzi z góry. Ludzie ,których znałem praktycznie od urodzenia. Na starszyznę mówiłem per ‘Ciocia’ i ‘Wujek’. Z młodszym pokoleniem utrzymywałem stosunki koleżeńskie i byliśmy ze sobą na TY. Wszyscy darzyliśmy się szacunkiem i to było GIT. Zwłaszcza ,że łączyły nas różne sprawy ,takie jak komornik próbujący zająć mienie, właściciel kamienicy próbujący usunąć nas z lokali czy choćby alkoholizm. Zawsze było o czym pogadać. Czasem zaglądał do mnie Mirek ,pytając czy nie mam pożyczyć 20 zł, bo nie ma na flachę a do rodzinnego jeszcze daleko. Pożyczałem –jeżeli miałem. Z kolei ,nieraz ja podbijałem piętro wyżej z pytaniem czy ‘Ciocia’ nie ma poratować jakimś pieniążkiem, bo jestem w cugu i trochę mnie telepie. Pożyczała ,jeżeli miała. Wspaniali ludzie –trochę zmelepeceni ,ale kto nie jest?

   Warto nadmienić  ,iż moim sąsiadem przez pewien czas był grający w ‘M jak Miłość’ postać Tomka- Andrzej Młynarczyk.  +10 do fejmu. Ale nie mogę powiedzieć, żebyśmy pałali do siebie jakąś wielką sympatią. Wiadomo- jako dwie znane i znakomite osobistości, w domowych pieleszach woleliśmy zachować dystans i anonimowość. KONtakty ograniczyliśmy jedynie do uścisków dłoni i wymiany uśmiechów. Profesjonalizm przez małe p.

    Tak więc nasze stosunki były zupełnie poprawne ,czego definitywnie nie mogę powiedzieć o bracie mojego kolegi po fachu –Dawidzie. Wiem , że nie powinienem używać i wytłuszczać grubą czcionką imienia i nazwiska pana DAWIDA MŁYNARCZYKA gdyż jest on osobą prywatną ,a nie tak jak ja i Andrzej znanym ,lubianym i szanowanym celebrytą ale… JEBAĆ TO!!

    Muszę przyznać ,iż z Dawidem miałem zatargi –zwłaszcza ,że właścicielami kamienicy była właśnie rodzina Młynarczyków. Można powiedzieć ,że byłem u niego a panoszyłem się jak u siebie. Na jego miejscu pewnie też bym się wkurwiał. Śmieszne było jedynie to, że jako sąsiedzi utrzymywaliśmy poprawne stosunki. W sensie –pełna kurtuazja, kultura osobista i zwroty grzecznościowe były zawsze jak najbardziej na miejscu gdy mijaliśmy się na klatce schodowej. I to było GIT. Natomiast gdy przychodziło do takich tycich szczególików jak zaleganie z czynszem ,zakłócanie ciszy nocnej czy eksmisja – nasze zdania różniły się diametralnie. Za żadne skarby nie mogliśmy dojść do KONsensusu.

     Więc tak właściwie –nasze zatargi były jawne ,ale okraszone minimum kultury. Chociaż raz pan Dawid zaczął mną szarpać i zastraszać ,że jeżeli nie zmienię swojego zachowania to będziemy rozmawiać inaczej. Nie wiem czy chodziło mu o przejście na inny dialekt, język czy miganie ,ale jednego jestem pewien –moje zachowanie względem komuny sąsiedzkiej nadal było takie samo ,czyli co najmniej poprawne, jeżeli nie wzorcowe.

    Innym razem odwiedziła mnie siostra, kuzynka, córka ,kochanka czy ktokolwiek to był w zapewne rozległym drzewie genealogicznym Młynarczyków i zaczęła mi jawnie grozić. W pewnym momencie przestałem już ogarniać ,komu ja właściwie płacę czynsz, bo osoby przychodzące z różnymi roszczeniami zmieniały się jak światła ruchu. I tak- nawiedziła mnie kobieta, dosyć przysadzista jeżeli nie spasiona , bardzo specyficznej urody (?!), której w dodatku śmierdziało z ust i od progu zaczyna na mnie wydzierać ten głupi ryj .Że co ja sobie myślę?! Że kim ja kurwa jestem (przepraszam za wulgaryzm ,ale używam go wyłącznie by podkreślić jak obsceniczna i wrogo nastawiona była to kobieta)?!

    I stoi prze de mną i pluje mi w twarz śliną i żółcią jak pitbull na smyczy, który wywęszył królika. Ja oczywiście- pełen spokój. Luz. Wyciągam chusteczkę i zmywam te jej plwociny z twarzy i mówię- Uprzejmie przepraszam na sekundę. I poszedłem po parasol. Wracam z już rozłożonym sprzętem i grzecznie jak zawsze pytam- Ale czy nie przesadza Pani deczko? I oczywiście za moje kulturalne zapytanie po raz kolejny spadła na mnie lawina bluzgów, wyzwisk i kalumnii .  Przytoczę mniej-więcej ich treść.

    Cytat; ‘Ty gnoju!! Jak jeszcze raz będę musiała tutaj przyjść (przecież ja jej nie zapraszałem ,ani nie kazałem przychodzić…), to ja mam znajomych ,którzy za stosowną opłatą połamią ci ręce i nogi! Urządzą Cię tak ,że Cię rodzona matka nie pozna! Ty parszywa gnido ,mizerio i wrzodzie na jebanej dupie tego kraju!

  
      Zauważywszy ,że to już ewidentny KONiec  jej wywodów (bo od nadmiernych krzyków złapała taką zadyszkę ,że aż przestraszyłem się ,że zaraz wyzionie ducha u mnie na progu) złożyłem parasol, otrzepałem z tego tsunami nienawiści ,ukłoniłem się ,powiedziałem grzecznie- Do widzenia i zatrzasnąłem drzwi bez obaw o swoje kończyny. I owszem- rąk i nóg nikt  mi nie połamał ,za to ktoś wybił wszystkie szyby w jej aucie. Hmmmm ,karma?

      Tak czy siak- wspominam te czasy z rozrzewnieniem. Teraz w miejscu kamienicy w której spędziłem 27 lat życia mieści się jakiś hotel. Zmienił się właściciel ,który jak się okazało był bardziej biegły w zjawisku gentryfikacji a.k.a. wywalaniu ludzi na zbity pysk…

       Ale przejdźmy do sedna. Miałem mówić o moim obecnym sąsiedzie- Stefanie. W sumie to on pchnął mnie do pisania tego felietonu, i jest to jedyna rzecz za którą jestem mu dozgonnie wdzięczny. Dozgonnie –ponieważ liczę ,że skurwysyn niedługo umrze. Typ jeździ taksówką, więc mógłby mieć jakiś śmiertelny wypadek. Wypadki się zdarzają… Albo gdyby zakrztusił się ostatnim ,odżałowanym przez żonę kęsem kotleta schabowego. Nie miał bym nic przeciwko… Tudzież gdyby jakiś zwyrol nasrał mu na wycieraczkę. Bądź wycieraczki w aucie. A ten cham pierwszego sortu widząc tę profanację najprawdopodobniej na miejscu padłby na zawał. Celebrowałbym …

        Widzicie do czego doprowadził mnie Stefan? Życzę mu śmierci ,chociaż wcale tego nie chcę. Przecież z natury jestem dobrym człowiekiem. Kocham ludzi (dźgnąłby jakiś Stefana). Kocham zwierzęta (oby wściekły pies ugryzł Stefana). Kocham przyrodę (niech ziemia będzie Stefanowi lekką). Ale tego gościa nie trawię. A dlaczego? Ponieważ to Stefek ma problem, a jego hobby to utrudnianie życia innym, i na niefart jako swoją ofiarę obrał właśnie mnie. Chociaż ta historia ciągnie się od ponad dekady ,kiedy to moja Ciocia musiała użerać się z nim w zupełnie innej lokalizacji. Jedno trzeba przyznać- ma skurwiel zacięcie. Za to respekt. A za co despekt? Już tłumaczę.

      Mogę trochę koloryzować, ale ogólny sens całej sytuacji zostanie rzetelnie uchwycony. Hmmm ,może wyślę to jako skargę na mojego ukochanego sąsiada z góry? Tak więc- Droga komisjo rozpatrująca takie gówniane przypadki. Mój sąsiad notorycznie nachodzi mnie w domu. Nęka mnie psychicznie ,z czego –jestem o tym święcie przeKONany- czerpie jakąś chorą (najprawdopodobniej seksualną) przyjemność.

      Np. ostatnio ,w niedzielę 22.04.2018. ok. godz. 12 w południe, niczym rewolwerowiec na dzikim zachodzie zawitała do mnie żona Stefana. Bo sam zainteresowany jest tak hermetycznie zamknięty w swoim wkurwieniu, że za nic nie zniży się do poziomu drugiego piętra. Z tego powodu ze swej małżonki zrobił pachołka i chłopca na posyłki. Za to RESPEKT hehe. Tak więc- Słucham sobie we wspomnianą niedzielę muzyki ,niezbyt głośno (amplituda decybeli zbliżona do szemrzącego strumyka) ,gdy nagle mój JEDYNY wolny dzień w owym tygodniu zakłóca nerwowe ,a wręcz ordynarne i nachalne pukanie (nie wiem czy nie kopanie…) do drzwi i napierdalanie dzwonkiem z częstotliwością stopy w ruskim techno. Myślę sobie – o kurwa, PSY!! Już miałem wyskakiwać przez balkon, gdy uświadomiłem sobie ,że przecież nie mam na mieszkaniu nic przypałowego i panikowanie jest bezzasadne. Więc zawróciłem z barierki, zalizałem 3mm fryzury i dziarsko poszedłem otworzyć moim przyszłym-niedoszłym oprawcom.

     A tam pani… Nie znam imienia ,więc nazwijmy ją Stefanią. A tam pani Stefania w delegacji ,z wypiekami –ale bynajmniej nie z ciasteczkami dla najlepszego sąsiada ever- tylko z wypiekami na ryju i niebezpiecznie pulsującą żyłą na skroni wita mnie w ten oto sposób- Dzień Dobry. Przepraszam ,że przeszkadzam. Czy mogę zająć panu minutkę?... A nie… Pojebało mi się ze świadkami Jehowy…
Więc Stefania rozpoczynając dyskurs uderza w taki oto ton. ‘ŚCISZ TE BASSY!!!!!’  Warto nadmienić ,iż moje głośniki są tak stare, że większe bassy wytworzył tubalny krzyk tej kobieciny ,ale nic nie mówię –cierpliwie, a nawet z pewnym zaciekawieniem słucham dalej. ‘Mówię po raz ostatni ,ŚCISZ TE BASY!!  Zakłócasz biednemu Stefanowi oglądanie reklam w TV!! I teraz Stefcio nie wie jakich czopków użyć by zatamować ból dupy!! Myślisz ,że mi się chce wysłuchiwać jego zrzędzenia?! Dobrze wiesz , ŻE NIE!!!! Dlatego przychodzę do Ciebie, abyś to TY miał zaszczyt być obarczonym tym nudnym jak flaki z olejem pierdołą (hehe)!! DOCEŃ TO!!’

      Tak czy siak- moja rozmowa z panią S. nie trwała długo. Uprzejmie oznajmiłem ,iż basów oczywiście nie ściszę i żeby nie darła jadaczki bo opierdolić to może mi najwyżej  kiełbasę, a nie mnie.  Dziwne -Nie opierdoliła…  Ale muszę przyznać, że sytuacja jest poważna. Bo niby czemu idę dziś do ZBK? Dzięki ustawicznym bólom zwieraczy mojego sąsiada. Pani S. Proponował bym wyjąć mu z dupy sztyl od mopa i umyć podłogę. Zrób coś kurwa pożytecznego dla siebie i ludzkości. OT CO!!

        Sytuacja jest na tyle poważna, że aż zaczynam się martwić o swojego sąsiada. Wydaje mi się ,że dobrym wyjściem dla Stefana ,skoro tak bardzo nienawidzi ludzi , byłoby zakupić jakiś domek w cichym i ustronnym miejscu –najlepiej w puszczy amazońskiej. Byle jak najdalej ode mnie… Tylko co wtedy? Skoro jedynym celem i sensem istnienia Stefana jest wkurwiać innych ,najprawdopodobniej biegał by po lesie ze śrutówką strzelając do zbyt głośno ćwierkających ptaszyn. Albo latałby oszalały z siekierą lub piłą spalinową w ręce ścinając zbyt głośno szumiące drzewa. Myślę ,że natura mogłaby tego nie wytrzymać. Kurwa- STEFAN ,WEŹ PRZESTAŃ!!

      Sytuacja jest na tyle zaogniona ,że żyję w ciągłym stresie i strachu przed moim niezrównoważonym oprawcą. Jak puszczam bąki to tylko cichacze. Herbaty nie słodzę, by nie obudzić Stefana podczas mieszania. Kawę piję zimną by moje siorbanie nie zakłóciło Stefanowi spokoju. Jest ciężko…

      Ostatnio kupiłem na jakiejś stronce z seksgadżetami knebel do ust –ot taki prezent dla mojej dziewczyny. Ale nie myślcie sobie ,że jestem jakimś zboczeńcem, którego kręci poniżanie, wiązanie czy prowadzenie na smyczy swojej dziwki. CO TO TO NIEE!! Ja jestem normalny. Seks uprawiam jedynie w pozycji misjonarskiej , z zabezpieczeniem ,bezpośrednio pod obrazkiem Ojca Świętego ,oczywiście cały czas głęboko żałując za ten akt nierządu. Właśnie taki ze mnie złoty człowiek…

       Ale co ja poradzę, że gdy tak rżnę jak Pan Bóg przykazał (a nawet lepiej) moja partnerka nie umie  wyrazić swojej rozkoszy w inny sposób jak jękami bądź donośnymi wręcz krzykami. Bo jak okiełznać te wszystkie spazmy ,które przechodzą przez jej piękne ,jędrne i mokre od potu i soków ciało? No nie da się! Dlatego kupiłem knebel. Generalnie dla Stefana…

      Ale wyobrażam sobie (przed erą knebla) leżącego w łóżku ,obrażonego na cały świat ,odwróconego dupą do swojej żony Stefana, myślącego jakby tu pokonać wiatrak, aż tu nagle… Słyszy szczęk klucza w mieszkaniu poniżej- RED ALERT!! Słyszy śmiechy na dole- DANGER ZONE!! S. tego nie wie, ale z moją wybranką jesteśmy porobieni różnymi specyfikami. Chociaż może wie. Ze Stefanem nigdy nic nie wiadomo. Tak więc, wystrzeleni w kosmos mamy w planach oddać się miłości. A nasza miłość jest bardzo mocna i prawdziwa ,i może trwać w nieskończoność. Mi już stoi kutas. Ona już jest mokra. Bierze go do buzi. Biedny Stefan… Jego żona ziewnęła. KURTYNA!!

         Podsumowując. Ja i mój sąsiad jesteśmy trochę jak postaci z MARVELowskich komiksów. Z tym, że zawsze siebie upatrywałem jako czarny charakter w każdej możliwej historii, natomiast w tym przypadku jest inaczej. To Stefan wziął na swoje barki ciężar bycia anty-bohaterem ,a ja zupełnie niespodziewanie stałem się postacią pozytywną. Cóż za szok!!

      Ale przecież jest szereg złoczyńców , którzy KONiec końców okazują się być dobrymi ludźmi ,że przytoczę bardzo popularną obecnie serię SuicideSQad. A czy Eddie Brock nie wypadał korzystnie w ogólnym rozrachunku? A Lobo? Jest całe grono pozytywnie –negatywnych lub negatywnie-pozytywnych łotrów. Dlatego Stefan. Wciąż jest nadzieja. Nadal nie jest za późno. OPAMIĘTAJ SIĘ!! WEŹ PRZESTAŃ!!

      A może by tak napisać komiks o Stefanie? Kapitan Ból Dupy. Nieustraszony Ścisz Te Basy. Niesamowity Dzwonię Na Policję. To może pyknąć hehe. Powodzonka ludziska (oprócz sami-wiecie-kogo ;) !! ONE!!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

recenzja

B-DAY